Jacek Dziedzina: Lektura sprawozdania podsumowującego I sesję Synodu o synodalności jednych rozczarowała, drugich uspokoiła, innych utwierdziła w programowej podejrzliwości… Ten dokument oddaje to, w czym Ksiądz Kardynał brał udział przez blisko miesiąc w Rzymie?

Kard. Grzegorz Ryś:
 To jest synteza, bardzo wierna w oddawaniu przebiegu tego spotkania, które było nie tyle dyskusją, ile rozmową w Duchu Świętym. A odbiór tego tekstu pewnie zależy od tego, jakie kto miał oczekiwania. Wielu by chciało, by synod potwierdził ich obawy, które mieli przed synodem, a tu nic takiego się nie wydarzyło, więc nie mieli o czym pisać.
Kard. Grzegorz Ryś arcybiskup metropolita łódzki, historyk Kościoła, członek watykańskiej Dykasterii ds. Biskupów oraz Dykasterii ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów; w KEP przewodniczący Rady ds. Dialogu Religijnego i Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem.Roman Koszowski. Foto Gosć


Są też tacy, którzy nie mieli ani wygórowanych oczekiwań, ani nie patrzyli na synod z podejrzliwością, ale po lekturze sprawozdania stawiają sobie pytanie: gdzie jest ten ogień, który musiał towarzyszyć „rozmowie w Duchu Świętym”? I co właściwie było jego celem?

To jest Synod o synodalności. Nie o wszystkim. Tylko o synodalności Kościoła. To jest jedna z ważniejszych cech Kościoła. To znaczy, że Kościół jest wspólnotą ludzi, z których każdy wie, jaką część odpowiedzialności za nią bierze na siebie. Pięknie opisał Kościół synodalny kard. Koch: powiedział, że to Kościół, w którym „nikt nie robi wszystkiego, a każdy robi to, do czego jest wyposażony przez Ducha Świętego”. Aby taki Kościół powstał, ci, którzy mu przewodzą, muszą wykonać najpierw krok w tył, wiedząc, że nie muszą robić wszystkiego. 

Czytaj Więcej: Nowy numer 45/2023
Tytuł w tygodniku: Musimy zrobić krok w tył